
W Wielkopolsce zanosi się na piękną pogodę. Nigdzie się stąd nie ruszę! Za żadne skarby. Zawisnę w ogrodzie nad książką, a słońce w kieliszku dobrego wina zalśni mi rubinowo a ze szlachetnej porcelany zaparuje wyborna herbata. Nie będę w nim sam – kot i pies zgodnie będą psocili na trawnikach. Pimpuś (żona) będzie pielęgnowała, zgodnie ze wskazaniem księżycowego kalendarza swoje botaniczności. Sikorki modre z pietyzmem karmią swoje młode w dziupli na starej jabłoni, dzięcioł, który urządził sobie u mnie kuźnię będzie mi tradycyjnie zaśmiecał trawnik resztkami szyszek znoszonych z całej okolicy, pełzacze będą penetrowały korę drzew w moim ogrodzie, ciekawski szpak będzie mi towarzyszył wpatrując się we mnie czarnymi oczami, sójki i sroki będą wszczynały swoje zwykłe awantury, płochliwy dzięcioł zielony będzie masakrował mrowiska, pleszka pomacha mi swoim rudym ogonem, zaś polskie, dzikie gołębie wędrowne będą troszczyły się o swoje młode w gnieździe na moim drzewie (od lat nie wiem, którym?!) ocean tulipanów ucieszy moje oko wraz z kwitnącymi jabłoniami, pigwami, migdałowcem, śliwami, pierwiosnkami, błękitkami, zawilcami i hiacyntami, bratkami etc.
Tu będę szczęśliwy i proszę mi nie przeszkadzać aż do wtorku – goście niemile widziani!



Nadchodzą wybpry prezyenckie. Jeśli mamy wybierać, to musimy mieć wybór. Kandydaci zachwalani nam przez telewizje i inne ośrodki władzy natrętnie wmawiają w nas, że możemy wybierać tylko pomiędzy wskazanymi przez nie kandydatami: popierającymi „Okrągły Stół”, przestrzegającymi „politycznej poprawności”.



