Posts Tagged ‘Puszczykowo’

Dziś sobota, a więc….

sobota, 30 maja, 2015

… koniec tygodnia. Weekend jak lemingi gadają. Zresztą z „makaronizmami” walczyli już nasi pradziadowie.

Mnie one straszne bawią. Np. zrobiliśmy nowy „design” (wzór, model) nocnika.

Albo jeszcze lepiej – była firma, która nazywała się „Financial Trust”. Zawsze miałem problem, żeby wyciągnąć od nich gotówkę (zwykle 19,90 zł.) za ryzę papieru pobraną na „krechę”

Zresztą, nieważne….

Jest sobotnie popołudnie. Wiosna i maj.

Chcę nacieszyć mi się domem…

A poza tym szparagi muszę obrać na jutro, a i golonki podgotować….

A jutro muszę się „wyniedzielić”, a więc spokojnie – wpisu nie będzie…

 

IMG_0435

 

Dziś tylko Puszczykówko i list do Prezydenta Poznania

piątek, 29 maja, 2015

Dziś kapkę inaczej bom zmachany.

Puszczykówko.

Bawiłem się w mszyco i przędziorkobójstwo, a i parchom (jabłoni – nie, to, co myślicie) nie przepuściłem! Dla, niektórych mrowisk też nie byłem miłosierny. Teraz muszę iść pod natrysk, bo i na mnie te preparaty osiadały. Ale spokojnie – mają krótki okres karencji i są niegroźne dla pszczół. Inaczej bym nie śmiał!

Tym nie mniej zawiązki owoców rokują dobrze zaś wiśniośliwa (śliwa wiśniowa) zjawiskowo! Nigdy nie widziałem tylu owoców na drzewie tego gatunku.

W niedziele mam sporą rodzinną imprezę. Na tyle dużą, żem mebli ogrodowych dokupić musiał. Będą siedzieli na/przy meblach wyprodukowanych w Wietnamie, z urugwajskiego drewna, kupionych w Polsce od niemieckiej firmy, zakonserwowanych francuskim preparatem. Hi! Ależ kosmopolita ze mnie! A jeżeli dodamy do tego ruszt (po lemingoweu – grill) wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych i moją bamberską (bawarską) kuchnię. To już w ogóle..

I te meble musiałem rozpakować i rozstawić.

Oprócz tego pracowałem normalnie w Firmie.

Mam prawo być zmachany? Chyba tak…

Do tego rano wystosowałem list do Prezydenta Stołecznego Miasta Poznania (i do lokalnych mediów).

Oto on:

Panie Prezydencie.
Od kilku dni trwa akacja szorowania chodników na poznańskim Starym Mieście.
Informuję, że to jakiś absurd. Efekt takiego “mycia” jest widoczny przez kilka godzin – góra dobę.
Chodniki, dzięki działalności rozmaitych meneli, kebabów i innych pijalni natychmiast wracają do dawnego stanu.
Słyszałem, że ta akcja ma kosztować 3 mln. PLN! Himalaje, to średnie góry przy szczytach tej niegospodarności. Te pieniądze zostają, dosłownie, spuszczone w kanał.
Osobą, która ten absurd wymyśliła powinno zająć się CBA, a na pewno już psychiatra. Proszę ją zwolnić w trybie dyscyplinarnym i niech pokryje z własnej kieszeni poniesione koszty.
Akcję proszę natychmiast przerwać!
Mariusz Waszak
D/w.
1. Media.

Dziś: krótko mętnie i nie na temat….

środa, 27 maja, 2015

Czytelnicy mojego bloga (dziękuję!) trochę marudzą, że mam w nim wyłączoną funkcję „komentarzy”.

Już się tłumaczę.

Moje usprawiedliwienie – brzmi, na dzień dzisiejszy: 134 123 (stan na tę chwilę) komentarzy. (Sic!!)

Super?! Taka czytalność!

Niestety nie do  końca – 99,8 % z tych wpisów, to zwykły, ordynarny spam reklamowy. Co ciekawe, niemal zawsze, dotyczący spraw erotycznych. Co jeszcze ciekawsze: do niedawna miażdżąca jego część pochodziła z rosji i była cyrylicą uczyniona. Od pewnego czasu, to się zmieniło i teraz większość pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i jest po angielsku.

Ci, którzy proszą o, autentyczny  komentarz i tak wiedzą gdzie mnie znaleźć.

A w Puszczykówku?

Jak zwykle Pan Bóg błogosławi.

Martwiłem się o nasturcje, a te wschodzą obficie. Rad jestem, bo to kwiaty za, którymi przepadam.

Słoneczniki też raczej nie zawiodą. A i kopru będzie zatrzęsienie! 

Zawsze fascynuje mnie krótka (jakieś 150 cm) grządka, na której ogórki wysiewa Pimpusia. Takie „nic”. Ale, co roku zbiera z tego tyle ogórków, że wystarcza na konserwowe, w occie, curry, kiszone i na surowo dla całej okolicznej rodziny. Pachnie mi to trochę „cudownym rozmnożeniem”. Poznański Uniwersytet Przyrodniczy dobrze Pipmusię wyedukował…

Ale, za swoje nasturcje też nie muszę się wstydzić.

Z co z tym zaskrońcem?

Naprawdę nie wiem. Gdzieś sobie polazł i tyle go widziałem. Chyba nie tutejszy, bo żaby na kompoście i okolicach najwyraźniej rade i dobrze się mają….

Ludzie, ludzie – cuda w tej budzie!

wtorek, 26 maja, 2015

Ledwo PKW podała oficjalne wyniki wyborów (gratuluję Panie Andrzeju) a zaczynają dziać się rzeczy dziwne, niesłychane.

W niedzielę mieliśmy nie tylko wybory, ale i święto Zesłania Ducha Świętego. Chyba zaczyna działać…

Nagle okazało się, że Gazeta Wybiórcza przegrała sądowy proces z Gazetą Polską. Proces trwał, bagatela, dziesięć lat!

Do mediów, przynajmniej tych elektronicznych, przedostała się wiadomość, że ABW zatrzymała już kilkanaście osób (głównie z PSL,u) w związku z fałszowaniem wyborów samorządowych. No coś takiego!

Jeden z senatorów PO opuścił szeregi tej partii, bo „przemyślał” sprawę i doszedł do wniosku, że członkostwo w tym zbiegowisku „nie licuje” z jego katolicko-konserwatywnymi poglądami. Też sobie chłopisko przypomniało! Cóż – szczury zwiewają…

Prezydent Stołecznego Miasta Poznania zarządził kontrolę soposobu nabywania mieszkań komunalnych za grosze przez prominetnego posła PO Filipa Kaczmarka. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Soloica Wielkopolski jest z przyczyna dla mnie niezrozumiałych, a przykrych bastionem Platforemersów. Poznańczycy, jako ludzie praktyczni powinni mieć więcej rozumu….

Platforma stara się przyciągnąć, co bardziej znane, niedobitki SLD, ponieważ ta partyjka po wyborach parlamentarnych zapewne przestanie istnieć (podobnie jak PSL i Palikociarnia). Uff! Co za ulga! Takie manewry stawiają też PO jednoznacznie po lewej, komuszo-ubeckiej stronie. Dla mnie było to zawsze oczywiste, ale wielu nie chciało wierzyć.

Ergo: Polska ma realne szanse wstać z kolan. Już wstaje. A i powietrzem pozbawionym platfomerskiego odoru będzie przyjemniej oddychać.

A jak miło będzie bez SLD, PSL’u i z kadłukową Platformą! Rzecz jasna życie nie znosi próżni i „coś” się pojawi. Co? Partia Balcerowicza? Nie sądzę. Kukiz z jakimiś swoimi ludźmi? Zobaczymy. Czas pokaże…

A w Puszczykówku?

Też sensacja.

Nasz ogród odwiedził niespodziewany gość. Zaskroniec.

To, niby dość powszechnie spotykane zwierzę, ale nigdy nie pojawił się w moim ogrodzie.

Do tego był zdumiewająco duży – takiego jeszcze nie spotkałem.

 

 

 

 

 

Marsz oburzonych… obszczymurków…

sobota, 15 października, 2011

 

Dziś sobota, a więc winno być spokojnie, weekendowo, lekko. Nic z tego! Na ulice setek miast na całym świecie wyszły marsze „oburzonych„. I co? Na ulice wylało się lewicowe szambo kwiczące, że obecnym (i nadciągającym!) sprawcą kryzysu jest  socjalizm,  zaś jedyną receptą na uzdrowienie sytuacji jest … jeszcze więcej socjalizmu!

Paranoja! … choć nieliczne ich postulaty dotyczące giełd i banków są całkiem sensowne!

Warszawski marsz takich „oburzonych” obszczymurków poparli toww. Palikot i Kalisz.

To wszystko wyjaśnia….

A w Puszczykówku?

W nocy mroźno, a więc schowaliśmy na zimę nasz „turecki” pawilon; zaś na każdy, inny atak zimy, po jej ubiegłorocznych wygibasach, jesteśmy dobrze przygotowani. A na razie – niebo bez chmurki, ptaszęta kwilą. Jest wspaniale. Uwielbiam tu być!

No, to jedziemy dalej…!

wtorek, 4 października, 2011

Jesień zbliża się wielkimi krokami, choć w Puszczykówku dziś lato „pełną gębą”, dnie coraz krótsze, nasz puszczykowski ogród zaczyna mienić się milionem barw Złotej Polskiej Jesieni, a więc koniec nieróbstwa – czas wrócić do pisania bloga (niech ktoś wymyśli polską nazwę na to cholerstwo!) tym bardziej, że wybory tuż – tuż.

Jednak dziś proszę się nie martwić – nie będę pisał o polityce, ekonomi etc. Zacznę, to robić od jutra.

Dziś chcę podsumować, zupełnie prywatnie, nasze, bardzo udane lato.

Od dzisiejszego poranka łażę po ogrodzie boso i w krótkich gaciach, ale niewielu z Czytelników miało, tego lata, taką możliwość – pogoda im nie dopisała. Z radością (bo nic tak nie cieszy jak cudze nieszczęście! ;-)) muszę przyznać, że pogoda dopisywała nam zawsze i niezawodnie podczas krótkich, letnich wojaży.

A trochę powłóczyliśmy się po naszej Pięknej Polsce.

Po dziesiątkach lat pojechałem do Karpacza gdzie wdrapałem się na Śnieżkę…

 …i odwiedziłem uroczą świątynię Wang.

Wang

Ze Szklarskiej Poręby wdrapaliśmy się na Szrenicę.

Szrenica

Odwiedziliśmy tez średniowieczny Zamek Chęciny – ten, choć mocno zrujnowany dalej „robi wrażenie”

Będąc w tych okolicach nie wypadało ominąć Wąchocka – tam też się udaliśmy, żeby złożyć uszanowanie najsłynniejszemu z polskich sołtysów (choć, zapewne, osoba z jego horyzontami intelektualnymi zagłosuje na PO).

Łysica, to może nie Matterhorn, ale zawsze najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. I na niego wlazłem, choć po nocy „imprezowej” byłem raczej w lichej formie i nieźle się zasapałem.

Bardzo spodobał nam się Sandomierz – urocze miasto – pełne piękna i niespodzianek. Mam, w tej chwili przy sobie (moja żona Pimpusia – podobnie) naszyjnik wykonany z „Polskiego diamentu”, czyli pięknego krzemienia paskowego, który występuje jeno w okolicach Sandomierza i nigdzie więcej na świecie. Polecam!

Popłynęliśmy też spływem kajakowym rzeką Piławą – ostatnią rzeką, którą spłynął Karol Wojtyła (wielki miłośnik spływów kajakowych) zanim został Papieżem (dziś już Błogosławionym) Janem Pawłem II.

Ba! Nawet na słynną ulicę Piotrkowską w Łodzi dotarliśmy. To miasto zdecydowanie nam się nie spodobało, ale fotę z Bolesławem Prusem sobie tam zrobiłem.

Prus

W sumie jestem bardzo zadowolony, bo pomimo tych wszystkich wojaży udało nam się kontynuować rewitalizację naszego puszczykowskiego domu, zrobić wiele remontów i tak napełnić go światłem jak to tylko było możliwe. Przy Bożej pomocy, w przyszłym roku te remonty skończę i… zacznę od nowa.

I jeszcze, gwoli sprawiedliwości – podziękowania:

Dziękujemy naszym przyjaciołom Joannie i Rafałowi K. z Czmonia, oraz mojej szwagierce Marzenie K. z Piły za serdeczną opiekę nad naszym psem Mają, która to opieka pozwoliła nam spokojnie i bez stresu swobodnie podróżować po całej Polsce.

Dziękuję mojemu szwagrowi – Tomaszowi K. ze Szwecji (to nie ten kraj jeno miejscowość nieopodlal Wałcza) za perfekcyjne zorganizowanie spływu kajakowego rzeką Piławą; jego żonie Anicie i córce Justynie dziękujemy za przygotowanie wybornego jadełka i stworzenie miłej, rodzinnej atmosfery.

Nie myślcie, że o tym nie pamiętamy!

Mariusz i Ewa „Pimpuś” Waszak

Kotka Malwina poszukuje dobrych ludzi…

wtorek, 4 października, 2011

Malwinka

 Patronem dzisiejszego dnia jest św. Franciszek patron m.in. naszych braci mniejszych, czyli zwierząt, a więc:

Przybłąkała się do nas kotka – nazwaliśmy ją Malwinka. To młoda kotka – bardzo dobrze ułożona, grzeczna i „przytulna”. Ma ładne, naturalne ubarwienie. Obawiamy się, że jacyś źli ludzie porzucili ją w puszczykowskich lasach. Chętnie byśmy ją zatrzymali, ale mamy już kota, który jakoś nie może się z nią zgodzić i w związku z tym chętnie wydamy Malwinkę w dobre ręce. (Co ciekawe: z naszym psem – Mają, Malwinka żyje w zgodzie)

Malwinka jest odrobaczona, odplochona, czysta, grzeczna i dobrze wychowana.

Jeżeli ktoś chciałby przyjąć ją do swojego domu – chętnie wydamy w dobre ręce – prosimy o kontakt.

(Nazwaliśmy ją „Malwinka” ku pamięci kotki Melchiora Wańkowicza, która nosiła takie imię)

Wielka Noc

piątek, 22 kwietnia, 2011
 
Niech Zmartwychwstały Chrystus Tryumfujący udzieli Wam ułamka swej Potęgi i Chwały i
 
 we wszystkim Błogosławi.
 
Spokojnych, rodzinnych, dostatnich Świąt Bożego Zwycięstwa
 
Życzą Mariusz i Ewa Waszak
Puszczykówko, Wielka Noc 2011

Produkcja bezrobotnych… wykształciuchów.

poniedziałek, 21 lutego, 2011

Przewodnim motywem dzisiejszych wiadomości jest fakt, że pono absolwenci wyższych uczelni, czyli ludzie z „wyższym wykształceniem” mają kłopoty ze znalezieniem pracy.

Muszę przyznać, że nie dziwię się wcale, bo cóż to za „wyższe wykształcenie”? Jakie kierunki wybierają przyszli… bezrobotni?  Np. „Administrację i zarządzanie” widziałem skrypty studentów tej uczelni – poziom żałosny. Zaś mojej znajomej studiującej na takiej uczelni (notabene w warszawie) pracę licencjacką napisałem w jeden wieczór – została wyróżniona. Np. „Europeistykę” – już sama nazwa takiego kierunku wzbudza śmiech. Po takich studiach można, co najwyżej zostać urzędasem, bo tacy nie muszą nic potrafić poza braniem łapówek i lekturą tytułów w „wyborczej”. Bawią mnie ci, którzy wybierają „Socjologię” lub nawet „Socjologię społeczną” – takie nauki nie istnieją, ale kierunki studiów tak! Ludzie, którzy mają kłopoty ze sobą wybierają „Psychologię” i potem my mamy kłopot z nimi.

Co ciekawe nie mają kłopotów z zatrudnieniem absolwenci prawdziwych Wyższych Uczelni – politechnik, uniwersytetów przyrodniczych, medycznych etc. – to zrozumiałe – tam ich czegoś naprawdę nauczono i nie trafią do grona wykształciuchów.

Przed lat obserwowałem z bliska jak powstają dwie wielkie dynamiczne, polski sieci handlowe, które odniosły wielki sukces na międzynarodową skalę. Wśród ludzi, którzy je wymyślili, stworzyli i zarządzali niemal nie było ludzi z wyższym wykształceniem. Mało tego! Nie wszyscy mieli maturę…

„Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie milionera”.

A w Puszczykówku?

Słońce wprawdzie pięknie świeci, ale skrzypiący mróz chwycił i trzyma! Jednak pewnie wiosna tuż, bo kot znika na całe noce (że też sobie ogona nie odmrozi?) zaś moja Małżonka zaczyna rozglądać się ze cebulkami, kłączami i innymi botanicznościami.

I dobrze – dość już tej zimy. Może sporządzę sobie Marzannę z twarzą posłanki Senyszyn i utopią ją w Warcie? A może ktoś zrobi przysługą światu i utopi oryginał w szambie, żeby rzeki nie zanieczyścić?

Puszczykowo ogród

Świt

Zabiorą wszystko – nawet nasze domy!

piątek, 18 lutego, 2011

Nie ukrywam, że obawiam się ustawy wywłaszczeniowej – ustawy, która odbierze setkom tysięcy ludzi dorobek ich życia, czyli dom, w którym mieszkają. Nie, nie będzie to wywłaszczenie, „wprost” ale, de facto, wprowadzona tylnymi drzwiami ustawa wywłaszczeniowa w stylu chyba nawet gorszym niż za tow. Bieruta. Mam na myśli, grożący nam, podatek katastralny. Dziś, na skutek rozpasanego marnotrawstwa i niebywałego przerostu biurokracji samorządy lokalne kwiczą, że brakuje im pieniędzy i dlatego ten bandycki haracz chętnie wprowadziłyby już dziś. Z drugiej strony „Rząd” RP, czyli nasz okupant marnuje tak bajońskie sumy na utrzymanie legionów urzędasów – pasożytów, że chętnie pozbyłby się finansowania np. zadań celowych, na które musi wypłacać samorządom lokalnym pieniądze.

Co to jest podatek katastralny? Jest to podatek od wartości nieruchomości. Zwykle wynosi 1 – 2%. Zobaczmy jak to działa na przykładzie cen nieruchomości w Puszczykowie. Dziś, nie sposób, kupić tu domu w cenie poniżej pół miliona złotych. A więc przy „łagodniejszej” stawce podatku katastralnego właściciele takiego domu musieliby płacić urzędasom pięć tysięcy złotych rocznie – czterysta szesnaście miesięcznie. Bomba! A są to często mało majętni ludzie, emeryci, którzy już dziś oszczędzają przez całe lato pieniądze, żeby mieć, czym zapłacić za gaz (opał) w zimowych miesiącach. Zaznaczam, że obliczyłem stawkę tego podatku na możliwie niskim poziomie – 1 % a ta może być większa. Podkreślam też, że nieruchomość wyceniłem taniutko – pół miliona a w mieście takim jak Puszczykowo są one, zwykle, wielokrotnie droższe. Obawiam się, że reżimowe rządy, prędzej czy później, wprowadzą ten bandycki podatek skazując setki tysięcy najbiedniejszych ludzi na poniewierkę i bezdomność. A może wywołają rewolucję (pardon – kontrrewolucję!), która zmiecie tych bandytów z powierzchni Matki Ziemi.

A w Puszczykówku?

Nie wiem, po co ale spadł śnieg i rano miałem gimnastykę z szuflą na chodniku przed moim domem. Zabawnie było wczoraj! Przed laty wdarła się na moją posesję, urzędaska, która roznosiła pisma z informacją o wysokości podatku od nieruchomości – suka dostała taki wycisk, że odtąd przysyłano mi tę informacje pocztą. Ale widać już o sprawie zapomniano, bo wczoraj wdarł się na moją posesję wysłannik Urzędu Miejskiego w tej samej sprawie. Mało tego! Na zwróconą mu (grzecznie) uwagę odpowiedział stekiem wyzwisk. Zabawnie potem wyglądał stojąc na ulicy z głupią miną i… rozkwaszonym nosem…   😀

Co ciekawe: listonsze, inkasenci z gazowni, wodociągów, energetyki, którzy odwiedzają mój dom częścej niż siepacze z Urzędu Miasta nigdy, ale to NIGDY (!!) nie wchodzą na posesję bez mojej zgody. Dzwonią i czekają przy furtce, żeby ich wpuścić.