Nie ukrywam, że obawiam się ustawy wywłaszczeniowej – ustawy, która odbierze setkom tysięcy ludzi dorobek ich życia, czyli dom, w którym mieszkają. Nie, nie będzie to wywłaszczenie, „wprost” ale, de facto, wprowadzona tylnymi drzwiami ustawa wywłaszczeniowa w stylu chyba nawet gorszym niż za tow. Bieruta. Mam na myśli, grożący nam, podatek katastralny. Dziś, na skutek rozpasanego marnotrawstwa i niebywałego przerostu biurokracji samorządy lokalne kwiczą, że brakuje im pieniędzy i dlatego ten bandycki haracz chętnie wprowadziłyby już dziś. Z drugiej strony „Rząd” RP, czyli nasz okupant marnuje tak bajońskie sumy na utrzymanie legionów urzędasów – pasożytów, że chętnie pozbyłby się finansowania np. zadań celowych, na które musi wypłacać samorządom lokalnym pieniądze.
Co to jest podatek katastralny? Jest to podatek od wartości nieruchomości. Zwykle wynosi 1 – 2%. Zobaczmy jak to działa na przykładzie cen nieruchomości w Puszczykowie. Dziś, nie sposób, kupić tu domu w cenie poniżej pół miliona złotych. A więc przy „łagodniejszej” stawce podatku katastralnego właściciele takiego domu musieliby płacić urzędasom pięć tysięcy złotych rocznie – czterysta szesnaście miesięcznie. Bomba! A są to często mało majętni ludzie, emeryci, którzy już dziś oszczędzają przez całe lato pieniądze, żeby mieć, czym zapłacić za gaz (opał) w zimowych miesiącach. Zaznaczam, że obliczyłem stawkę tego podatku na możliwie niskim poziomie – 1 % a ta może być większa. Podkreślam też, że nieruchomość wyceniłem taniutko – pół miliona a w mieście takim jak Puszczykowo są one, zwykle, wielokrotnie droższe. Obawiam się, że reżimowe rządy, prędzej czy później, wprowadzą ten bandycki podatek skazując setki tysięcy najbiedniejszych ludzi na poniewierkę i bezdomność. A może wywołają rewolucję (pardon – kontrrewolucję!), która zmiecie tych bandytów z powierzchni Matki Ziemi.
A w Puszczykówku?
Nie wiem, po co ale spadł śnieg i rano miałem gimnastykę z szuflą na chodniku przed moim domem. Zabawnie było wczoraj! Przed laty wdarła się na moją posesję, urzędaska, która roznosiła pisma z informacją o wysokości podatku od nieruchomości – suka dostała taki wycisk, że odtąd przysyłano mi tę informacje pocztą. Ale widać już o sprawie zapomniano, bo wczoraj wdarł się na moją posesję wysłannik Urzędu Miejskiego w tej samej sprawie. Mało tego! Na zwróconą mu (grzecznie) uwagę odpowiedział stekiem wyzwisk. Zabawnie potem wyglądał stojąc na ulicy z głupią miną i… rozkwaszonym nosem… 😀
Co ciekawe: listonsze, inkasenci z gazowni, wodociągów, energetyki, którzy odwiedzają mój dom częścej niż siepacze z Urzędu Miasta nigdy, ale to NIGDY (!!) nie wchodzą na posesję bez mojej zgody. Dzwonią i czekają przy furtce, żeby ich wpuścić.
Tags: Biurokracja, Osobiste, Privat, Puszczykowo