Archive for luty, 2011

Zarządzca Polski pilnie potrzebny!

piątek, 25 lutego, 2011

Mam znajomego, który wyszukiwał państwowe zakłady produkcyjne będące w fatalnej sytuacji finansowej; takie o krok od katastrofy. Przejmował je za stosunkowo niewielkie pieniądze, wprowadzał programy naprawcze, dofinansowywał i w krótkim czasie okazywało się, że taka fabryka jest dochodowa i konkurencyjna. Wtedy sprzedawał ją z olbrzymim zyskiem i brał się za następną. Kilka zostawił sobie na pamiątkę. Dziś to multimilioner – niepozorny człowieczek. Próżno szukać go na listach „najbogatszych”, choć winien tam być i to w pierwszej dziesiątce! Ten znajomy często mówi: Nie ma firm złych – są tylko źle zarządzane.

Ma rację.

Taką bardzo źle „zarządzaną” firmą jest Polska zwłaszcza po rządami Partii Oszustów. Trafnie stwierdził kiedyś kol. Rafał Ziemkiewicz, że ich styl rządzenia przypomina zachowanie stróża, który podpala fabrykę, żeby w czasie zamieszania ukraść z kanciapy kilka puszek farby. Polska to kraj położony dogodnie, w środku Europy, z dostępem do morza mnóstwem portów, posiadający bogactwa naturalne w tym energetyczne (gaz łupkowy i olbrzymie złoża geotermalne), których nie wykorzystuje, bo moskiewskie pachołki uzależniły nas od kacapów. Kraj posiadający rozbudowaną, ale niszczejącą sieć kolejową, wielki potencjał ludzki, z którego nie można korzystać przez oszalałą biurokrację, nieprzytomny fiskalizm i obłęd ZUS’u. Można by długo wymieniać… zbyt długo… A najgorsze, że nie widać na horyzoncie zarządcy, które tak jak mój kolego byłby w stanie go naprawić…

Z innej beczki.

Pytają mnie często, co jako były wiceprezes UPR’u, myślę o zmianie władz w tej partii?  Ano nic nie myślę, Kompletny chaos organizacyjny, duże zadłużenie, brak ludzi rozpoznawalnych medialnie lub/i z jakąś charyzmą, kasą…. Cóż, w tym stanie rzeczy… Ostatni niech zagasi światło. Zresztą zdaje się, że już to zrobił… zakład energetyczny. Szkoda, ale cóż… i ta partia przez ostanie lata była zarządzana, po prostu, fatalnie! A przydałaby się w Polsce jakaś odpowiedzialna partia o programie czysto libertariańskim. UPR jest już niezdolna do życia a i WiP tej luki nie wypełni.

A w Puszczykówku?

Słonecznie, mroźno, cisza i spokój. Sójki patrzą na mnie z wyrzutem jakbym to ja był odpowiedzialny za mróz, sikorki zaczęła swoje wiosenne trele, kot wygrzewa futro na grzejniku a jaz zastanawiam się upichcić na niedzielny obiad…

Kompletnie zgłupieli? Niekoniecznie…

wtorek, 22 lutego, 2011

Napędzenie galopującej inflacji, podwyżka podatku VAT ( na niektóre wyroby o 300% !!), skok na nasze pieniądze w otwartych funduszach emerytalnych, zatrudnianie armii znienawidzonych urzędasów, wycofanie się z budowy, już „klepniętych” dziesiątek dróg, obwodnic i autostrad, korne czołganie się przed moskalami, obniżenie zasiłków pogrzebowych, ordynarne kłamstwa, inwigilacja obywateli na skalę nigdzie w cywilizowanym świecie niespotykaną, ograniczanie obszarów wolności gdzie tylko jest możliwe – oto ostatnie wyczyny partii POpaprańców. Ale nie jedyne – bardzo ubawiło mnie ostatnio „zgubienie” (czytaj: podpieprzenie) szesnastu miliardów złotych z funduszu drogowego. Bagatela 16 000 000 000 PLN gdzieś „zginęło”. Zresztą to „pryszcz” w porównaniu z dziurą budżetową i zadłużeniem kraju, jakie zafundował nam tandem Tusk – Rostowski.

Zupełnie zmienił się też wizerunek PO, jako zgodnego monolitu, który ich pijarowcy budowali mozolnie od lat – w całej Platformie trwają burdy i przepychanki – ogólnopolskie POtworne napieprzanie!

Czyżby zgłupieli już z kretesem? Przecież jest rok wyborczy i takie, głupizny muszą odbić się na wizerunku tej sitwy a co za tym idzie mocno zaniżyć wynik wyborczy.  Zresztą już się odbijają – notowania Platformersów, jako partii a także jej liderów ruszyły mocno w dół i raczej dalszego ich spadku nie uda się  zatrzymać. Zresztą nawet nie próbują… Samobójcy?

Niekoniecznie. Myślę, że to działania w pełni przemyślane i zaplanowane – Platforma chce przegrać najbliższe wybory. Wiedzą, co robią, wiedzą, w jakim stanie jest Państwo, gospodarka, budżet, Armia – wszystko! Sami do takiego stanu doprowadzili i chcą, uciec jak szczury z tonącego okrętu.  Nie potrafią zapobiec nieuchronnej katastrofie struktur Państwa, nie mają ludzi zdolnych wyprowadzić Polskę na prostą i najwyraźniej nie ma już, co ukraść.  Dlatego postanowili oddać ster w ręce kogoś innego – niech on ma ster w chwili katastrofy.

Oj! Po wyborach naprawdę mogą być niezłe jaja…

To może przeobrazić obraz naszego świata… Na zawsze!

poniedziałek, 21 lutego, 2011

Sukces domagających się przemian Egipcjan i Tunezyjczyków zachęcił inne kraje Afryki Północnej do podobnych rozrób i dzisiaj mamy już zamieszki w Maroku, Algierii, Bahrajnie, Jordanii a najbardziej krwawe w Libii. Cała ta rewolta nie przygasa, ale zdaje się nabierać rozmachu. Europa i Stany Zjednoczone zdają się przyglądać całej tej ruchawce z aprobatą – przegonią miejscowych dyktatorów i królów, wprowadzą demokrację, telewizję kablową, zaczną stołować się w MacDonaldach i wszystko będzie „cacy” – będzie można dalej jeździć tam na wczasy w i wygrzewać tłuste odwłoki na ich plażach.

Sądzę, że scenariusz będzie zupełnie inny: arabowie pod słowem „wolność”‘, o którą wojują rozumieją zupełnie coś innego niż my. Demokratyczne wybory? Czemu nie? Tylko, kogo one wyłonią? Prawie na pewno islamistów, którzy wprowadzą model państwa wyznaniowego podobnego do tego, jakie jest dziś w Iranie.

Ale na tym nie koniec. Granice między państwami obecnej Afryki północnej to całkowita fikcja – linie narysowane na mapie przez ustępujących kolonizatorów – niczego nie dzielą. To właściwie jeden naród, jeden język, bardzo podobna kultura, jedna religia – niestety – islam. Zjednoczenie tych terenów w jeden organizm będzie dziecinnie proste. Zresztą ma swoją paralelę w historii – przez wieki te ziemie wchodziły w skład Imperium Osmańskiego. Może to powrócić. Powstanie arabskie super państwo – z wielkimi pokładami ropy, gazu i innych surowców; kontrolujące dzięki Kanałowi Sueskiemu znaczną część handlu światowego; całkowicie samowystarczalne – również żywnościowo. I wcale nie będą „udawać europejczyków”, żeby odzyskać wpływy z turystki – nie będą im potrzebne. Będzie to też początek końca… Izraela…

To arabskie mocarstwo będzie całkowicie nieprzewidywalne – nie sposób go mierzyć naszymi standardami.

A co wywołało rewolucje w tej części świata? Głupio powiedzieć: Internet, jego portale społecznościowe i telefony komórkowe, a więc wynalazki jak najbardziej zachodnie!

Nie wiem jak Wy, ale ja idę postarać się o podręcznik języka arabskiego….

Produkcja bezrobotnych… wykształciuchów.

poniedziałek, 21 lutego, 2011

Przewodnim motywem dzisiejszych wiadomości jest fakt, że pono absolwenci wyższych uczelni, czyli ludzie z „wyższym wykształceniem” mają kłopoty ze znalezieniem pracy.

Muszę przyznać, że nie dziwię się wcale, bo cóż to za „wyższe wykształcenie”? Jakie kierunki wybierają przyszli… bezrobotni?  Np. „Administrację i zarządzanie” widziałem skrypty studentów tej uczelni – poziom żałosny. Zaś mojej znajomej studiującej na takiej uczelni (notabene w warszawie) pracę licencjacką napisałem w jeden wieczór – została wyróżniona. Np. „Europeistykę” – już sama nazwa takiego kierunku wzbudza śmiech. Po takich studiach można, co najwyżej zostać urzędasem, bo tacy nie muszą nic potrafić poza braniem łapówek i lekturą tytułów w „wyborczej”. Bawią mnie ci, którzy wybierają „Socjologię” lub nawet „Socjologię społeczną” – takie nauki nie istnieją, ale kierunki studiów tak! Ludzie, którzy mają kłopoty ze sobą wybierają „Psychologię” i potem my mamy kłopot z nimi.

Co ciekawe nie mają kłopotów z zatrudnieniem absolwenci prawdziwych Wyższych Uczelni – politechnik, uniwersytetów przyrodniczych, medycznych etc. – to zrozumiałe – tam ich czegoś naprawdę nauczono i nie trafią do grona wykształciuchów.

Przed lat obserwowałem z bliska jak powstają dwie wielkie dynamiczne, polski sieci handlowe, które odniosły wielki sukces na międzynarodową skalę. Wśród ludzi, którzy je wymyślili, stworzyli i zarządzali niemal nie było ludzi z wyższym wykształceniem. Mało tego! Nie wszyscy mieli maturę…

„Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie milionera”.

A w Puszczykówku?

Słońce wprawdzie pięknie świeci, ale skrzypiący mróz chwycił i trzyma! Jednak pewnie wiosna tuż, bo kot znika na całe noce (że też sobie ogona nie odmrozi?) zaś moja Małżonka zaczyna rozglądać się ze cebulkami, kłączami i innymi botanicznościami.

I dobrze – dość już tej zimy. Może sporządzę sobie Marzannę z twarzą posłanki Senyszyn i utopią ją w Warcie? A może ktoś zrobi przysługą światu i utopi oryginał w szambie, żeby rzeki nie zanieczyścić?

Puszczykowo ogród

Świt

Raz na ludowo!

sobota, 19 lutego, 2011

Dziś sobota a więc temat nieco lżejszy…

Zdarza się często, że przy okazji różnych międzynarodowych spędów pojawiają się na nich ludzie z krajów egzotycznych odziani w swoje narodowe, ludowe stroje. Są to najczęściej murzynki owinięte w perkalową pstrokaciznę z podobną szmatką na głowie. Hinduski mają swoje sari, Japonki kimona zaś arabusy łażą, w czymś w rodzaju kitla, luźnych gaciach i mycce na łbie. Dalajlama nie rozstaje się ze swoim tybetańskim ubraniem, choć zapewne często dokucza mu chłód.

Słyszymy wtedy, że to jest „piękne”,  „dobrze, że dbają o swoją kulturę” etc. Czasem mam wątpliwości czy to rzeczywiście jest piękne – arabskie z pewnością nie; podobnie żydowskie.

Z kolei o pstrokaciźnie, w którą owijają się murzynkowie też trudno powiedzieć, że to ich „strój etniczny”, bo za taki mogłaby uchodzić, co najwyżej palmowa spódnica, zwierzęca skóra a najczęściej po prostu goły tyłek, kość w nosie, dzida i tatuowany biust. No, cóż w takim stroju nie przystoi pokazywać się na salonach… Zresztą podróżowanie z dzidą jest fatygujące zwłaszcza w samolocie. Kolorowe perkaliki pochodzą od chrześcijański Misjonarzy, w których bieganie w stroju Adama i Ewy budziło niezrozumiałą niechęć.

Z przyjemnością patrzymy na piękne japonki w kimonach, hinduski w swoich sari i turbanach.

Przyglądając się tym wszystkim turbanom i kimonom jakoś zapomnieliśmy, że i my mamy swoje piękne stroje ludowe. I to ile rodzajów! Bardzo chciałbym zobaczyć kiedyś np. prezenterką TV w stroju łowickim, prezentera w szamotulskim, a prezydenta RP wysiadające z samolotu np. w Paryżu w stroju kurpiowskim zaś premiera (ale nie donka, bo to kaszubski plebejusz) w kontuszu. A polskie stroje ludowe o ileż są piękniejsze i bardziej wyrafinowane od tych uznawanych za „egzotyczne”.

Myślę, że „coś jest na rzeczy”, bo od pewnego czasu i w mojej branży pojawiają się produkty z polskimi motywami ludowymi i cieszą się olbrzymim wzięciem!

Skoro zaczęliśmy pielęgnować naszą kuchnię narodową i regionalną, skoro zaczynamy być dumni z tego, że potrafimy posługiwać się gwarą to może przyszedł czas na stroje regionalne?

Mamy własną, bardzo bogatą, kulturę, tradycję narodową – pielęgnujmy ją i szanujmy. Jeżeli sami nie będziemy siebie szanowali nie będzie szanował nas nikt…

 

Zabiorą wszystko – nawet nasze domy!

piątek, 18 lutego, 2011

Nie ukrywam, że obawiam się ustawy wywłaszczeniowej – ustawy, która odbierze setkom tysięcy ludzi dorobek ich życia, czyli dom, w którym mieszkają. Nie, nie będzie to wywłaszczenie, „wprost” ale, de facto, wprowadzona tylnymi drzwiami ustawa wywłaszczeniowa w stylu chyba nawet gorszym niż za tow. Bieruta. Mam na myśli, grożący nam, podatek katastralny. Dziś, na skutek rozpasanego marnotrawstwa i niebywałego przerostu biurokracji samorządy lokalne kwiczą, że brakuje im pieniędzy i dlatego ten bandycki haracz chętnie wprowadziłyby już dziś. Z drugiej strony „Rząd” RP, czyli nasz okupant marnuje tak bajońskie sumy na utrzymanie legionów urzędasów – pasożytów, że chętnie pozbyłby się finansowania np. zadań celowych, na które musi wypłacać samorządom lokalnym pieniądze.

Co to jest podatek katastralny? Jest to podatek od wartości nieruchomości. Zwykle wynosi 1 – 2%. Zobaczmy jak to działa na przykładzie cen nieruchomości w Puszczykowie. Dziś, nie sposób, kupić tu domu w cenie poniżej pół miliona złotych. A więc przy „łagodniejszej” stawce podatku katastralnego właściciele takiego domu musieliby płacić urzędasom pięć tysięcy złotych rocznie – czterysta szesnaście miesięcznie. Bomba! A są to często mało majętni ludzie, emeryci, którzy już dziś oszczędzają przez całe lato pieniądze, żeby mieć, czym zapłacić za gaz (opał) w zimowych miesiącach. Zaznaczam, że obliczyłem stawkę tego podatku na możliwie niskim poziomie – 1 % a ta może być większa. Podkreślam też, że nieruchomość wyceniłem taniutko – pół miliona a w mieście takim jak Puszczykowo są one, zwykle, wielokrotnie droższe. Obawiam się, że reżimowe rządy, prędzej czy później, wprowadzą ten bandycki podatek skazując setki tysięcy najbiedniejszych ludzi na poniewierkę i bezdomność. A może wywołają rewolucję (pardon – kontrrewolucję!), która zmiecie tych bandytów z powierzchni Matki Ziemi.

A w Puszczykówku?

Nie wiem, po co ale spadł śnieg i rano miałem gimnastykę z szuflą na chodniku przed moim domem. Zabawnie było wczoraj! Przed laty wdarła się na moją posesję, urzędaska, która roznosiła pisma z informacją o wysokości podatku od nieruchomości – suka dostała taki wycisk, że odtąd przysyłano mi tę informacje pocztą. Ale widać już o sprawie zapomniano, bo wczoraj wdarł się na moją posesję wysłannik Urzędu Miejskiego w tej samej sprawie. Mało tego! Na zwróconą mu (grzecznie) uwagę odpowiedział stekiem wyzwisk. Zabawnie potem wyglądał stojąc na ulicy z głupią miną i… rozkwaszonym nosem…   😀

Co ciekawe: listonsze, inkasenci z gazowni, wodociągów, energetyki, którzy odwiedzają mój dom częścej niż siepacze z Urzędu Miasta nigdy, ale to NIGDY (!!) nie wchodzą na posesję bez mojej zgody. Dzwonią i czekają przy furtce, żeby ich wpuścić.

Czas jest bliski…

czwartek, 17 lutego, 2011

To, co wyrabia się z cenami (zwłaszcza żywności) przechodzi ludzkie pojęcie – ceny owoców wzrastają o połowę, pieczywa już kilkukrotnie. Drożeje zresztą, w większym lub mniejszym stopniu niemal wszystko. Co się dzieje? Ano podatki się dzieją…

PlatfOrmiany reżym tylko od czerwca do dziś zatrudnił czterdzieści tysięcy (40 000!!!) nowych urzędasów a każdy z nich chce żreć i nie tylko – potrzebuje biurka, papieru, stołka (żeby miał, w co pierdzieć), telefonu komputera; zużywa prąd, gaz i ciepło. Ile to nas – podatników kosztuje? Około trzech miliardów ( 3 000 000 000!!) Złociszy rocznie!  I to tylko na tych zatrudnionych w ostatnich miesiącach. A wszystkich razem? – piętnaście razy więcej. Pomnóżcie sobie sami…  I mamy już podstawowe źródło galopującego deficytu budżetowego. To dziura bez dna i pieniądze wyrzucane dosłownie w błoto. Nie ma z nich najmniejszego pożytku. Mało tego – jest coraz gorzej, bo im więcej urzędasów tym życie i działalność trudniejsze a i korupcja powszechniejsza. Biurokracja i urzędasy to złośliwy nowotwór toczący tkanki Państwa. Nieuleczalny. Zakończy się śmiercią pacjenta. I dobrze! Już dziś pytajmy: „Who is John Galt”, bo czas jest bliski…

Na szczęście są i dobre wiadomości: styczeń to pierwszy miesiąc funkcjonowania wyższego podatku VAT. Mam przeciek z Ministerstwa Finansów – wpływ do budżetu z racji tego podatku o siedem procent… zmalał! Krzywa Laffera działa bezbłędnie! Niestety POlitycy są zbyt głupkowaci, żeby pojąć ten prosty wykresik…

P.S.

Ukazał się nowy tygodnik „Uważam rze”  – uwżam, że rokuje bardzo dobrze. Warto zerknąć!

I jeszcze ważne przypomnienie!

Dziś 17 lutego a więc Międzynarodowy Dzień Kota!

A w Puszczykówku?

Wszystko w porządku. Kolejny pokój otrzymał standardy XXI wieku; kot zdrów i wesół, przyleciały już dzikie gęsi i ich klucze gęgają mi nad domem. Tylko ta wiosna mogłaby się pospieszyć…