Ufff! Niedziela! Nareszcie! Niedzielna praca w g…. się obraca jak mówi stare, mądre przysłowie. Będę się, więc obijał na chwałę Pana i to zasłużenie bom zmachany jak rzadko.
Nie mogłem dopuścić żeby najnowszy model Mazdy, jakim porusza się Pimpuś, czyli moja małżonka mieszkał w garażu, który pędzla nie widział od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Elewacja wprawdzie pięknie odnowiona w ubiegłym roku, ale reszta – szkoda gadać! A to spory garaż – wolnostojący, połączony z warsztatem Myślałem, że zrobię kilka wyprawek, wezmę wałek dobrą farbę i będzie po sprawie.
Myliłem się. Dziesiątki kilogramów tynku, mas wyrównujących, szpachli akrylowej, preparatów gruntujących i z osiem rodzajów farby wchłaniają te ściany a końca nie widać.
Praca, która jak sądziłem, zabierze mi tydzień przeciągnie się do końca miesiąca. Ale efekty już widać. Warto się pomęczyć tym bardziej, że lubię sobie pomajsterkować, a i trochę gimnastyki dobrze mi zrobi
Ale zmachany jestem śmiertelnie i idę leżeć do góry brzuszyskiem… Heil!