Właśnie usłyszałem w telewizorze, że jakaś pani w mieście Chełm urodziła dziecko w państwowym szpitalu na podłodze i noworodek ma na skutek upadku pękniętą czaszkę. Dziecko zostało urodzone na podłodze, bo kobieta, która została przywieziona do państwowego szpitala z bólami porodowymi i rozwarciem została przed przyjęciem jej do państwowej placówki zmuszona do wypełniania biurokratycznych formularzy. Co ciekawe, chwilę później wypowiadał się o całej sprawie tamtejszy prokurator, dyrektor szpitala i policja. Wszyscy zgodnie próbowali bagatelizować sprawę – ot, tak się zdarza – to normalne itd. Wszyscy bronili tych komunistycznych grabieżców – opłacanych, co miesiąc gigantycznymi pieniędzmi pochodzącymi z zarobków matki okaleczonego dziecka i ojca jego. Co miesiąc ZUS pobrał z ich zarobków około połowy ich wysokości! Gdyby taką kasę płacili prywatnemu szpitalowi to jego prywatny właściciel czołgałby się przed nimi i nic złego nikomu by się nie nigdy przydarzyło.
Ciekaw jestem, co by było gdyby podobna sytuacja, (choć w prywatnym szpitalu to niemożliwe) wydarzyłaby się w prywatnej porodówce. Oj! Wtedy prokurator wszedłby z asystą Policji szukać winnych, dziennikarze mówiliby, że to zbrodnia i przestępstwo a winnych trzeba surowo ukarać zaś matce należy wypłacić wielomilionowe odszkodowanie… I co dziwicie się, że tak nienawidzę socjalizmu?