Palacze, faszyści i … mnóstwo książek!

15 listopada, 2010

Kiedyś wszystko musiało być „socjalistyczne” dziś – „demokratyczne. W sumie na jedno wychodzi. Politycy zapluwają sobie mordy wychwalając demokrację, ale…! Kiedy okazuje się, że 80 % Polaków jest za przywróceniem kary śmierci jakoś milkną; ale kiedy okazuje się, że większość ludzi jest przeciw Euro… zmieniają Konstytucję żeby im tego Euro demokratycznie nie uwalili.

Dziś poprawna politycznie hołota skowycze ze szczęścia, bo wprowadzono iście faszystowski zakaz palenia w miejscach publicznych. (Adolf Hitler był wielkim wrogiem tytoniu). Radują się, bo pono 25% badanych jest zadowolona z takiego kretyńskiego prawa. 25%? Czyli pozostałe 75% jest przeciw. Ot! Prawdziwie „demokratyczne” odwracanie kota ogonem.

Zmartwionym restauratorom podpowiadam jak ten przepis obejść: wystarczy, jeżeli właściciel takiego lokalu sam się w nim… zamelduje! Wtedy knajpka staje się także mieszkaniem prywatnym i wszelkich inspektorów można z niego gonić gdzie pieprz rośnie, bo wszak we własnym mieszkaniu palić można, a zakłócanie miru domowego jest przestępstwem.

Natomiast, jeżeli ktoś prowadzi podobny lokal w wynajętym pomieszczeniu wystarczy napisać króciutki aneks do umowy, z którego będzie wynikało, że pewna jego część (Np. 10 mkw) jest wynajmowane na cele mieszkalne i można się śmiało meldować itd.

Swojego czasu w Australii obowiązywało (a może obowiązuje do dziś?) prawo zabraniające stać bukmacherom na australijskiej ziemi. I co? I nic. Bukmacherzy zaopatrzyli się w niewielkie podesty, na których stali i z powodzeniem przyjmowali zakłady od rozmiłowanych w wyścigach konnych Australijczyków.

Moja prababka mawiała, że: chłop, co nie chla i nie tabaczy g**** znaczy! Trzeba słuchać starszych. Ustawodawcy chodzi właśnie o to, żeby zamienić na w bezwolne g****. Nie dajmy się im!

Poza tym zapewniam – cukier jest większym trucicielem niż tytoń. Wywołuje więcej chorób j zgonów.

A w Puszczykówku? Piękna słoneczna, niemal letnia pogoda i masę roboty. Dostaliśmy spadek – bibliotekę po moich śp. teściach – małżeństwie Polonistów. Dwa tysiące dziewięćset (2 900!) książek. Mam nadzieję, że uda nam się, choćby z grubsza, posortować je do końca roku. Gdybym czytał jedną dziennie lektury wystarczy mi na blisko osiem lat. Uff!

 

Już to przerabialiśmy…

13 listopada, 2010

Zaprawdę udał nam się prezydencik! Ledwo wręczył order orła białego (już z małej litery) tow. Szechterowi – żydowskiemu polakożercy, synowi człowieka, którego życie upłynęło na zwalczaniu Polski, bratu stalinowskiego sędziego a ten od razu rękami innego żyda (Seweryna Blumsztajna) zwołał lewackie i pedalskie szumowiny z całej Warszawy żeby nie dopuścić do legalnej (!!) demonstracji środowisk patriotycznych i niepodległościowych w dniu Święta Niepodległości. Nasz niedoważony prezydencina jednym ruchem przekreślił starą, piękną historię tego orderu. Teraz jest to order hańby!

Jeszcze nie przebrzmiały zwierzęce ryki czytelników gazety koszernej wznoszone na widok Barw Narodowych, a już mieszkaniec pałacu (nomen omen) namiestnikowskiego pospieszył z projektami zmian w Konstytucji RP. Bardzo charakterystycznych! Po pierwsze uznał, że Polacy nie wiedzą, co dal nich najlepsze i są gotowi odrzucić wprowadzenie waluty Euro w referendum. Jeżeli jego poprawka przejdzie uszczęśliwią nas tą walutą czy chcemy tego czy nie. O ile, do tego czasu, ten pieniądz nie zdechnie, na co się zanosi.

Po drugie: w myśl tej poprawki (popsujki) „polskie” Euro będzie drukowane przez europejski bank centralny a nie przez mennicę narodową. Uznano, że nie tylko nie jesteśmy godni waluty narodowej ale w ogól żadnej! Ciekawe, że większość krajów strefy Euro  sama sobie te banknoty drukuje i monetę bije.

Po trzecie uznał, że w Polsce jest przy władzy zbyt wielu…. Polaków. Wobec tego wymyślił, że do władz może ubiegać każdy ewropejczyk, czyli na prezydenta warszawki będzie mógł kandydować np. Hiszpan a głosować na niego będzie mógł zamieszkały w Polsce np. Grek.

Skąd zalęgły mu się w głowie tak idiotyczne pomysły? Otóż nie zalęgły się – w jego głowie NIC się nie zalęgnie (najwyżej nowotwór lub pasożyty) on wykonuje po prostu polecenia Berlina lub innej Brukseli. Jak taki pajac na sznurku – macha łapskami tylko wtedy, kiedy ktoś za ten sznurek pociągnie.

Ależ sobie wybraliście namiestnika – niech Was drzwi ścisną! Strach pomyśleć co będzie dalej. Zakaz używania języka polskiego i Barw Narodowych? Już to kiedyś przerabialiśmy….

I koniecznie proszę: TO zobaczyć.

 

11 listopada – rogal, czy flaga?

11 listopada, 2010

Dziś 11 listopada, a więc w części Polski Święto Niepodległości.

W części, bo w Wielkopolsce jakoś niespecjalnie nas ono obchodzi. Nie podano nam w tym dniu niepodległości na tacy jak reszcie kraju, lecz musieliśmy ją sobie sami wywalczyć karabinem, bagnetem i… sakiewką w Powstaniu Wielkopolskim a więc stosowniejszą datą byłby 27 grudnia.

Ale i u nas dziś święto – dzień św. Marcina! Święty Marcin był rzymskim legionistą i według legendy dał połowę swojego płaszcza biednemu, a kiedy jechał przez Poznań jego koń zgubił złotą podkowę i dlatego po dziś dzień poznańczycy wcinają rogale marcińskie, bo mają kształt tamtej podkowy. Tyle legenda.

A prawda? Rzecz jasna zwyczaj pieczenia rogali marcińskich ma pogańskie korzenie jak niemal wszystkie zwyczaje i obrzędy „chrześcijańskie”. Św. Marcin w Poznaniu zapewne nigdy nie był; byli natomiast osadnicy ze Szwabii (ech ci Poznańczycy – jak nie Bawar to Szwab!) którzy przywieźli zwyczaj pieczeni i pożerania w tym dniu owych rogali. To pozostałość po pogańskim święcie – w tym dniu na ofiarę germańskim bogom zarzynano byka lub wołu. Bóg dostawał trzewia i łeb natomiast resztę wcinali wierni, jako pieczyste na świątecznej uczcie. Jednak wół to bydlę kosztowne i każdego było stać na taki sprawunek a więc jak substytut pieczono właśnie rogale, które miały symbolizować rogi tego zwierzaka i je ofiarowywano germańskiemu bogu. I stąd te rogale.

A dziś? Dziś w Wielkopolsce Święto Niepodległości mało, kogo obchodzi, choć flagi wywieszamy. Po ul. Świętego Marcina jeździ na białym koniu rzymski rycerz w czerwonym płaszczu i to on włada dziś Poznaniem. A Poznańczycy z zapałem wcinają marcińskie rogale, które stały się naszym produktem regionalnym (nad ich jakości czuwa specjalna kapituła) i są już dostępne przez cały rok.

Gorąco polecam! Być w Poznaniu i nie pożreć takiego rogala to grzech! Ale wcześniej wypada girę z krzanem (golonkę z chrzanem) albo kaczkę po poznańsku. Porzundek musi być!

Heil!

Rozpoczęły się igrzyska…

10 listopada, 2010

… wyścig szczurów do śmietniska – czyli ruszyła kampania wyborcza. Nie znoszę tych zbaw: zewsząd patrzą na mnie zakazane mordy kandydatów na radnych, prezydentów, burmistrzów i innych planujących skok na pieniądze podatnika – imię głupie na każdym słupie. Po samych pyskach widać, że miejsce większości jest raczej w kryminale, wariatkowie albo domu opieki.

A jakież piękne mają pomysły, na co wydać nasze pieniądze! Do moich ulubionych należą złodzieje dotujący z pieniędzy podatnika lokalną piłkę nożną, której nie znoszę. Jakoś nie rozumiem, dlaczego mam płacić za to, że kilku debili chce sobie pobiegać po trawniku za kawałkiem nadmuchanej świńskiej skóry? Zaprawdę nie brak pomysłów na rozkradanie pieniędzy podatnika.

A więc, na kogo głosować, żeby było dobrze? Kto tam jest uczciwy i porządny? Podpowiadam: NIKT! Uczciwi i porządni nie biorą się już do polityki i nie chcą uczestniczyć w jakichkolwiek wyborach – polityka w Polsce (i nie tylko) jest tak brudna i obrzydliwa, że porządni ludzie trzymają się od niej jak najdalej.

Mogę, najwyżej, podpowiedzieć, na kogo NIE głosować:

  1. Na urzędników, pracowników budżetówki i związkowców – są pazernymi arcymistrzami w rozkradaniu pieniędzy podatnika.
  2. Na rencistów i emerytów – mają umysły zdegenerowane PRL’em i postępującą miażdżycą.
  3. Na ludzi związanych z PO, SLD i inną lewicą – to oni uczynili z polskiej polityki szambo i z lubością się w nim nurzają.
  4. Na kobiety – są ostrożniejsze (czytaj: bardziej tchórzliwe) niż mężczyźni i z rozkoszą uraczą nas jeszcze większą ilością fotoradarów, ograniczeń prędkości, hopek i łapsów (strażników) miejskich.
  5. Na ekologów – ci najchętniej rozbiorą nasze domy i zerwą asfalt z ulic żeby było więcej miejsca na krzaki i zwierzaki. Rośliny i zwierzęta są dla nich ważniejsi niż ludzie

A może głosować nie, „Na” ale „Przeciw” tej całej swołoczy?  Jak? Bardzo prosto – po prostu nie iść na wybory! Może to i najlepiej, bo mechanizmem demokracji jest selekcja negatywna: zwykle wygrywają najgorsi…

 

Moje prawa kon(pro)sytucyjne…

4 listopada, 2010

Wczoraj nadziałem się na program w telewizorze – pokazywali „biednych i poszkodowanych” mieszkańców jakiegoś budynku komunalnego, w którym rozsypała się toaleta, walą schody, tynk leci na łeb a instalacja elektryczna jest w opłakanym stanie. Wydźwięk programu był taki: ktoś powinien przyjść i im to naprawić, bo skandal żeby ludzie mieszkali w takich warunkach.

Polska Konstytucja daje podobno każdemu obywatelowi równe prawa.

Czyżby? Czy, w takim razie, kiedy popsuje się toaleta w moim własnym domu, do zupy będzie leciał tynk z sufitu, a prąd będzie kopał przez ściany mogę zawiadomić stosowny urząd, który przyśle fachowców i naprawią mi to za darmo, czyli na koszt podatnika? Ależ skąd! Przecież to moja własna chałupa i jest w takim stanie, w jakim ją utrzymuję i nikogo to nie obchodzi.

Dlaczego zatem z moich podatków mam finansować remonty mieszkań jakiś obszczymurków, którzy mieszkają w lokalu komunalnym (wybudowanym z moich podatków) zaś pieniędzy na utrzymanie ich, w jako takim stanie nie mają, bo cały zasiłek (pobierany z moich podatków) regularnie przepijają zaś do pracy się nie wezmą, bo przecież łatwiej wyciągnąć brudną łapę po bejmy podatnika.

I sprawa podobna – niedawno w wypadku samochodowym zginęło osiemnaście osób na raz. Zginęli z winy kierującego ich pojazdem. Ależ się podniósł szum! Gminy pospieszyły z nadzwyczajnymi zapomogami dla rodzin, Urząd Marszałkowski i Wojewódzki – podobnie. Pogrzeb też im zafundowano. Oczywiście z moich podatków.  Mam pytanie: czy kiedy ja, przez własną niefrasobliwość, zginę w wypadku drogowym, moi bliscy też dostaną taką zapomogę? Czy zrefundują mi pogrzeb? Jasne, że nie! A z jakiej racji? Czy moja śmierć byłaby jakaś inna od śmierci tamtych ludzi? Czy jestem jakimś gorszym „podludziem”?

Zdaje się, że tak…. A gdzie prawa konstytucyjne? Hę?

Najistotniejsza różnica pomiędzy Prawicą a lewicą polega na tym, że lewica chce żeby nie było bogatych zaś Prawica chce żeby nie było biednych.

Dlatego jestem Prawicowcem.

A „Najbardziej fajna jest Prawica skrajna!” (Cytata z Mateusza Michalkiewicza.)

Czego i Wam życzę…

W Baraku Obamy

3 listopada, 2010

 

Amerykańscy wyborcy utarli nosa imprezującemu w Białym Domu mulatowi, czyli Barakowi Husseinowi Obamie pozbawiając go większości przydupasów w Izbie Reprezentantów. Dobrze, choć za późno: dobrze, bo dalsze wprowadzanie socjalistycznych głupstw w Stanach Zjednoczonych zostanie zablokowane; za późno, bo wiele już wprowadził i wpompował niebotyczne pieniądze (podatników) w złodziejski system bankowy. Wszystko wskazuje, że ten niedowarzony, amerykański prezydencik przerżnie następne wybory z kretesem i w Białym Domu zamieszka odpowiedzialniejsza osoba. Kto? A czemu nie kobieta skoro murzynek już tam był? Przynajmniej po nim posprząta! Mam nawet swoją faworytę: Sarah Palin na prezydenta! To taki Ronald Reagan w spódnicy.

A w Polsce? A w Polsce mamy rządy POpaprańców – najgorsze od czasów transformacji – podnoszą podatki, ograniczają wolność gospodarczą, trwonią majątek narodowy, nakręcają inflację – długo by wymieniać! A wszystko to robią w bijąc czołem w kierunku Moskwy a zapewne i pod jej dyktando. Mimo to cieszą się wśród wyborców blisko czterdziestoprocentowym poparciem. Taka część Narodu dała sobie zrobić galaretę z mózgu lewackim mediom.

Cóż… Przeżyliśmy ruska przeżyjemy i Tuska!

I jeszcze:

– Jak się nazywa obecnie Biały Dom, od kiedy zasiadł w człowieczek o czarnym obliczu, czerwonym sercu i ptasim móżdżku?

– Barak Obamy!

Bardzo przepraszam.

2 listopada, 2010

Od dłuższego czasu strasznie zaniedbałem swój blog. Stało się to z przyczyn rozmaitych, ale tylko z mojej winy (głównie lenistwa). Niewiele a właściwie nic nie mam na swoje usprawiedliwienie. Obiecuję, że od jutra się poprawię. A dziś? Włączcie dobry dźwięk i: http://www.youtube.com/watch?v=Z1GDRx-F1C0 Wspaniłe!

Twarde słowa, które dostałem, od moich czytelników są dla mnie … komplementem!!

Krzyżotłuki i grzybojad.

19 sierpnia, 2010

Interesuje mnie to dzieje się na świecie. A dzieją się rzeczy ciekawe i wraże! Tylko skąd się o nich dowiedzieć? Z gazet? Wolne żarty. Trochę można z serwisów internetowych, ale trzeba wiedzieć gdzie szukać. Jest jeszcze telewizja i jej serwisy informacyjne. No właśnie! Mamy nawet specjalne programy typu „TVP Info”, które, przynajmniej w teorii, winny przekazywać najważniejsze informacje o tym, co dzieje się w Polsce, na świecie i w innym kosmosie. Czasem oglądam sobie takie „informacje”. Muszę przyznać, że krew mnie zalewa. Wedle reżimowej TV najważniejszą sprawą na świecie były całkowicie głupkowate przepychanki pod krzyżem ustawionym przed Pałacem Namiestnikowskim i od informacji o tej głupawce zaczynały się wszystkie serwisy a relacje z Krakowskiego Przedmieścia zajmowały mniej więcej dwie trzecie czasu takich dzienników, relacji, wywiadów, dyskusji. Kilka dni temu do dziennikarzy uśmiechnęło się szczęście, bo jakiś dzieciak opchał się muchomorów sromotnikowych i to jest hit! Cała Polska zastanawia się, pono, czy przeżyje ten posiłek.

Czy naprawdę Polacy to banda debili, których z wyjątkiem chryi z krzyżem i losu pechowego grzybojada nic innego na świecie nie obchodzi. Bynajmniej.

To celowe działanie z inspiracji Partii Oszustów i ich przydupasów, żeby ludziska nie zauważały podwyżek podatków, rozrostu biurokracji, inflacji, katastrofalnej sytuacji finansów Państwa i kryzysu gospodarczego, który właśnie u nas się zaczyna, a nic na to nie potrafią, a właściwie nie chcą zaradzić, bo za rok wybory a utrzymanie się przy korycie jest najważniejsze – reszta może spłonąć.

A telewizja? Polskiej radzę nie oglądać w ogóle. Z serwisów informacyjnych mamy jeszcze CNN, BBC i uwaga, uwaga – telewizję… rosyjską! Nawet ta ostatnia informuje pełniej o tym, co dzieje się na świecie i jest o całe niebo lepsza niż polska. Cieszę się, że odbieram jej trzy kanały.

A ja? Właśnie dosmaża mi się smalec z pięknymi, złotymi skwarkami. Idę rozlać go do glinianek.

Heil!

Ogień i Woda, czyli w Bogatynii i Rosji

8 sierpnia, 2010

Pożar

Rad jestem wielce, bo w Puszczykówku jest ciepło i pada lekki deszczyk – podleje mi kwiaty, krzaki i inne trawniki. Jeżeli deszczyk zamieni się w nawałnicę też się specjalnie i przejmę – tutejsze piachy wchłoną każdą ilość deszczówki i nic mi grozi.

Gorzej mieli, dzisiejszej nocy, mieszkańcy Bogatyni i sąsiednich miejscowości – im po gwałtownych ulewach schodząca z gór woda zalała pół miasta a wiele rodzin straciło domy wraz z całym dobytkiem. Niestety, w tym roku to nie pierwszyzna, bo powodzie przepłukują nam kraj od kilku miesięcy.

Ludzie, których dobytek popłynął sobie do Bałtyku gwałtownie domagają się od rządu i samorządu szczególnej pomocy. Zwłaszcza materialnej. Niektórzy kiwają głowami – no tak, nieszczęście trzeba im pomóc. Czyżby? Proszę sobie wyobrazić, że nagle spłonął mój dom. Do szczętu i z całym dobytkiem. Czy będę mógł liczyć na jakąś specjalną pomoc od Rządu i Samorządu? Ależ skąd! Będę musiał sobie sam poradzić. I poradzę sobie bez wyciągania pazernej łapy po pieniądze podatników. A czy moje nieszczęście będzie się różniło od nieszczęścia każdego z powodzian? A więc apeluję – powodzianom każdy może pomóc i pomoc zostanie przyjęta z wdzięcznością, ale niech to robią ludzie dobrowolnie z własnych zasobów a nie łupienia podatników – ci i tak będą obciążeni odbudową infrastruktury komunalnej.

Na odwrót jest w Sowietach (tzw. Rosji) tam w okolicach Moskwy fajczą się tysiące hektarów lasów zaś same miasto jest systematycznie podwędzane i przy odrobinie szczęścia spłonie na amen. Jednak tutaj w dużej części wina leży po stronie ludzi – płonące lasy to właściwie plantacja sosen i świerków a nie naturalne kompleksy przyrodnicze – żywiczne drzewa płoną jak pochodnie a po pożarze pozostaje na ich miejscu martwe pogorzelisko. Mądrze robią polscy leśnicy usuwając nadmiar sosen z naszych lasów i przywracając różnorodność drzew, krzewów i poszycia. Takie lasy są o wiele odporniejsze na ogień, choroby i inne szkodniki. Wolny Rynek dobrze nam służy nawet w lasach.

Sezon ogórkowy – stu procentowy!

7 sierpnia, 2010

Pimpuś

Pimpuś i ogórki.

I to dosłownie a nie byle przerwa wakacyjna w teatrach.

Mam te ogórki wszędzie i we wszystkich możliwych kombinacjach – kiszone w kamionce, małosolne w drugiej, kiszone w słoikach wecka, konserwowane w occie, korniszony i pełną michę mizerii w tłustej śmietanie. Dobrze, że zupy ogórkowej dziś nie miałem!

Tak to jest, kiedy ma się za żonę Pimpusia – utytułowaną absolwentkę poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego – wszystko rośnie jak głupie – w przeciwnym razie Pimpuś umarłby ze wstydu. Do tego puszczykowski klimat, otulina WPN i piękne lato też robią swoje.

Na szczęście nie tylko ogórki i inne się udają.

Pięknie kwitną malwy, nasturcje, lilie i inne mieczyki. Przy odrobinie szczęścia do przyszłego roku nowy płot będzie wyglądał jak pozostałe – stanie się ścianą zieleni o ile kejtry[1] sąsiada go nie zmaltretują.

Jest tu jak w raju. Nie ruszę się stąd.

A jak ktoś mi wlezie…. mam siekierę. Nie jedną!

Lilia

Lilia


[1] Pies – w gwarze poznańskiej.