Dziś kapkę inaczej bom zmachany.
Puszczykówko.
Bawiłem się w mszyco i przędziorkobójstwo, a i parchom (jabłoni – nie, to, co myślicie) nie przepuściłem! Dla, niektórych mrowisk też nie byłem miłosierny. Teraz muszę iść pod natrysk, bo i na mnie te preparaty osiadały. Ale spokojnie – mają krótki okres karencji i są niegroźne dla pszczół. Inaczej bym nie śmiał!
Tym nie mniej zawiązki owoców rokują dobrze zaś wiśniośliwa (śliwa wiśniowa) zjawiskowo! Nigdy nie widziałem tylu owoców na drzewie tego gatunku.
W niedziele mam sporą rodzinną imprezę. Na tyle dużą, żem mebli ogrodowych dokupić musiał. Będą siedzieli na/przy meblach wyprodukowanych w Wietnamie, z urugwajskiego drewna, kupionych w Polsce od niemieckiej firmy, zakonserwowanych francuskim preparatem. Hi! Ależ kosmopolita ze mnie! A jeżeli dodamy do tego ruszt (po lemingoweu – grill) wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych i moją bamberską (bawarską) kuchnię. To już w ogóle..
I te meble musiałem rozpakować i rozstawić.
Oprócz tego pracowałem normalnie w Firmie.
Mam prawo być zmachany? Chyba tak…
Do tego rano wystosowałem list do Prezydenta Stołecznego Miasta Poznania (i do lokalnych mediów).
Oto on: