Posts Tagged ‘Puszczykowo’

Czas jest bliski…

czwartek, 17 lutego, 2011

To, co wyrabia się z cenami (zwłaszcza żywności) przechodzi ludzkie pojęcie – ceny owoców wzrastają o połowę, pieczywa już kilkukrotnie. Drożeje zresztą, w większym lub mniejszym stopniu niemal wszystko. Co się dzieje? Ano podatki się dzieją…

PlatfOrmiany reżym tylko od czerwca do dziś zatrudnił czterdzieści tysięcy (40 000!!!) nowych urzędasów a każdy z nich chce żreć i nie tylko – potrzebuje biurka, papieru, stołka (żeby miał, w co pierdzieć), telefonu komputera; zużywa prąd, gaz i ciepło. Ile to nas – podatników kosztuje? Około trzech miliardów ( 3 000 000 000!!) Złociszy rocznie!  I to tylko na tych zatrudnionych w ostatnich miesiącach. A wszystkich razem? – piętnaście razy więcej. Pomnóżcie sobie sami…  I mamy już podstawowe źródło galopującego deficytu budżetowego. To dziura bez dna i pieniądze wyrzucane dosłownie w błoto. Nie ma z nich najmniejszego pożytku. Mało tego – jest coraz gorzej, bo im więcej urzędasów tym życie i działalność trudniejsze a i korupcja powszechniejsza. Biurokracja i urzędasy to złośliwy nowotwór toczący tkanki Państwa. Nieuleczalny. Zakończy się śmiercią pacjenta. I dobrze! Już dziś pytajmy: „Who is John Galt”, bo czas jest bliski…

Na szczęście są i dobre wiadomości: styczeń to pierwszy miesiąc funkcjonowania wyższego podatku VAT. Mam przeciek z Ministerstwa Finansów – wpływ do budżetu z racji tego podatku o siedem procent… zmalał! Krzywa Laffera działa bezbłędnie! Niestety POlitycy są zbyt głupkowaci, żeby pojąć ten prosty wykresik…

P.S.

Ukazał się nowy tygodnik „Uważam rze”  – uwżam, że rokuje bardzo dobrze. Warto zerknąć!

I jeszcze ważne przypomnienie!

Dziś 17 lutego a więc Międzynarodowy Dzień Kota!

A w Puszczykówku?

Wszystko w porządku. Kolejny pokój otrzymał standardy XXI wieku; kot zdrów i wesół, przyleciały już dzikie gęsi i ich klucze gęgają mi nad domem. Tylko ta wiosna mogłaby się pospieszyć…

Pamiętajmy, bo ze śmietników żreć będziemy!

poniedziałek, 6 grudnia, 2010

Proszę nie się nie obawiać nie będę pisał o wizycie Miedwiediewa w warszawce – POtworne media szczekają o tym tyle i tak głupio, że aż się na wymioty zbiera.

Muszę przyznać, że gorzką satysfakcją czytam alarmujące wieści o bankructwie ZUS’u. Z gorzką, bo muszę tym bandytom płacić, co miesiąc duży haracz, z którego nic nie mam i miał nie będę; zaś z satysfakcją, bo tym, że ta instytucja zbankrutuje mówię i piszę od lat ok. dwudziestu. Co ciekawe, jak dotąd, politycznie poprawni pismacy spotykając się z taką opinią pukali się w czoło i mówili: ZUS zbankrutuje? Niemożliwe! Przecież za nim stoi Skarb Państwa!

A jednak bankrutuje. Majątek Skarbu Państwa niemal już nie istnieje, bo został wyprzedany. I dobrze, ale myśmy od lat mówili, żeby 20% pieniędzy uzyskanych z prywatyzowanych przedsiębiorstw przeznaczyć na fundusz emerytalny, bo nie starczy na emerytury. Oczywiście nikt nas nie posłuchał – pieniądze zostały (i zostają nadal) rozgrabiane przez polityków i pazernych urzędników.

Tak, więc moje pokolenie (obecnych pięćdziesięciolatków) już żadnej emerytury nie dostanie, choć wiek emerytalny przedłużą zapewne do 75 toku życia. Rozumiecie? Emerytury nie będą głodowe – nie będzie ich W OGÓLE! Radzę o tym pamiętać, bo ten, kto o tym zapomni na starość będzie żarcia szukał po śmietnikach a nocował pod mostem zbudowanym za unijne dotacje.

Przypominam, że sktót ZUS pochodzi od: Zawsze Ukradną Składkę.

Mam tylko nadzieję, że ten cholerny ZUS zbankrutuje jak najszybciej i nie będę musiał więcej płacić haraczu tym socjalistycznym bandytom.

Cóż – ja się wyżywię, moja rodzina takoż. A Wy? Pomyślcie o tym póki czas…

A w Puszczykówku? Zima, ale niezbyt uciążliwa – raczej sympatyczna.. O Świętach nie mam czasu myśleć, bo jutro wchodzi mi do domu ekipa i będzie remontować a właściwie budować od nowa kolejny pokój – tym razem na piętrze. Sodoma i Gomora. Ale jak skończą to już dość na ten rok. Prze ostatnie dwa lata zrobiłem więcej niż przez poprzednie lat… piętnaście. Mogę być z siebie zadowolony! Ha!

A po wyborach do Rady Miasta Puszczykowa? Demokracja zadziałała bezbłędnie – wybrano najgorszych z najgorszych! Zadziałała selekcja negatywna. Jak niemal zawsze…

Puszczykowo

Puszczykówko

Wybory, Puszykowo i domowy chaos…

poniedziałek, 22 listopada, 2010

 

Uff! Koniec wyborów samorządowych. Przynajmniej w większej części miast znikną z ulic nieciekawe facjaty zaśmiecające nam słupy, płoty, latarnie i inne elewacje. Niestety, nie do końca, bo w większości okręgów będzie II tura tych wyborów. W Puszczykowie również. Cóż zrobić? A na kogo ja będę głosował ? Na Małgorzatę Ornoch – Tabędzką, czyli dotychczasową burmistrz Puszczykowa. Czy to kandydat idealny? Oczywiście, że nie, ale cała reszta to po prostu żenada, wstyd, obciach, czyli, mówiąc po poznańsku – poruta. Że też takie typki pchają się do władzy! Nie wiem jeszcze, kto będzie kontrkandydatem pani Małgorzaty w drugiej turze wyborów, ale to wszystko jedno – cała reszta jest siebie warta…

Czeka mnie ciężki tydzień! Nie, nie przez wybory – jest znacznie gorzej! Do czwartku będę chodził głodny i niewykąpany, bo ekipa dzielnych fachowców właśnie wywraca mi do góry nogami kuchnię i jedną z łazienek. Nawet podłodze nie przepuścili! I Na tym nie skończą… Rewolucja, Prostytucja, Brak Stabilizacji jak mawiał mój śp. Ojciec. Kot się zaszył w garażu ciężko obrażany natomiast pies towarzyszy fachowcom z takim zapałem, że zaczynam go podejrzewać o chęć przyuczenia do zawodu…

 

Palacze, faszyści i … mnóstwo książek!

poniedziałek, 15 listopada, 2010

Kiedyś wszystko musiało być „socjalistyczne” dziś – „demokratyczne. W sumie na jedno wychodzi. Politycy zapluwają sobie mordy wychwalając demokrację, ale…! Kiedy okazuje się, że 80 % Polaków jest za przywróceniem kary śmierci jakoś milkną; ale kiedy okazuje się, że większość ludzi jest przeciw Euro… zmieniają Konstytucję żeby im tego Euro demokratycznie nie uwalili.

Dziś poprawna politycznie hołota skowycze ze szczęścia, bo wprowadzono iście faszystowski zakaz palenia w miejscach publicznych. (Adolf Hitler był wielkim wrogiem tytoniu). Radują się, bo pono 25% badanych jest zadowolona z takiego kretyńskiego prawa. 25%? Czyli pozostałe 75% jest przeciw. Ot! Prawdziwie „demokratyczne” odwracanie kota ogonem.

Zmartwionym restauratorom podpowiadam jak ten przepis obejść: wystarczy, jeżeli właściciel takiego lokalu sam się w nim… zamelduje! Wtedy knajpka staje się także mieszkaniem prywatnym i wszelkich inspektorów można z niego gonić gdzie pieprz rośnie, bo wszak we własnym mieszkaniu palić można, a zakłócanie miru domowego jest przestępstwem.

Natomiast, jeżeli ktoś prowadzi podobny lokal w wynajętym pomieszczeniu wystarczy napisać króciutki aneks do umowy, z którego będzie wynikało, że pewna jego część (Np. 10 mkw) jest wynajmowane na cele mieszkalne i można się śmiało meldować itd.

Swojego czasu w Australii obowiązywało (a może obowiązuje do dziś?) prawo zabraniające stać bukmacherom na australijskiej ziemi. I co? I nic. Bukmacherzy zaopatrzyli się w niewielkie podesty, na których stali i z powodzeniem przyjmowali zakłady od rozmiłowanych w wyścigach konnych Australijczyków.

Moja prababka mawiała, że: chłop, co nie chla i nie tabaczy g**** znaczy! Trzeba słuchać starszych. Ustawodawcy chodzi właśnie o to, żeby zamienić na w bezwolne g****. Nie dajmy się im!

Poza tym zapewniam – cukier jest większym trucicielem niż tytoń. Wywołuje więcej chorób j zgonów.

A w Puszczykówku? Piękna słoneczna, niemal letnia pogoda i masę roboty. Dostaliśmy spadek – bibliotekę po moich śp. teściach – małżeństwie Polonistów. Dwa tysiące dziewięćset (2 900!) książek. Mam nadzieję, że uda nam się, choćby z grubsza, posortować je do końca roku. Gdybym czytał jedną dziennie lektury wystarczy mi na blisko osiem lat. Uff!

 

Sezon ogórkowy – stu procentowy!

sobota, 7 sierpnia, 2010

Pimpuś

Pimpuś i ogórki.

I to dosłownie a nie byle przerwa wakacyjna w teatrach.

Mam te ogórki wszędzie i we wszystkich możliwych kombinacjach – kiszone w kamionce, małosolne w drugiej, kiszone w słoikach wecka, konserwowane w occie, korniszony i pełną michę mizerii w tłustej śmietanie. Dobrze, że zupy ogórkowej dziś nie miałem!

Tak to jest, kiedy ma się za żonę Pimpusia – utytułowaną absolwentkę poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego – wszystko rośnie jak głupie – w przeciwnym razie Pimpuś umarłby ze wstydu. Do tego puszczykowski klimat, otulina WPN i piękne lato też robią swoje.

Na szczęście nie tylko ogórki i inne się udają.

Pięknie kwitną malwy, nasturcje, lilie i inne mieczyki. Przy odrobinie szczęścia do przyszłego roku nowy płot będzie wyglądał jak pozostałe – stanie się ścianą zieleni o ile kejtry[1] sąsiada go nie zmaltretują.

Jest tu jak w raju. Nie ruszę się stąd.

A jak ktoś mi wlezie…. mam siekierę. Nie jedną!

Lilia

Lilia


[1] Pies – w gwarze poznańskiej.

I to by było na tyle…

czwartek, 3 czerwca, 2010

Wyżeł puszczykowski

Wiem, że dawno nie było wpisu, ale to chyba zrozumiałe. Kampania prezydencka tak nudna, że aż się na wymioty zbiera a ileż można pisać o powodzi?

Opublikowano zapisy rozmów z kokpitu prezydenckiego Tupolewa, ale niczego one nie wyjaśniają – zresztą pochodzą od Rusków a ja nie wierzę w ani jedno słowo tych kacapów o dobrych intencjach nawet nie wspominając.

Partia WiP rozwija się pomyślnie zaś to, co dzieje się we wszystkich (podobno są już trzy!) UPeRach woła o pomstę do nieba, jeży włos na głowie a rewolwer sam się odbezpiecza w szufladzie.

A w domu remonty, remonty, remonty… Właśnie czekam aż mi lakier na listwach podeschnie. No, cóż – apetyt rośnie w miarę jedzenia – ciekawe czy uda mi się ten remont (odbudowę? przebudowę?) do końca roku skończyć. A zaczęło się tak niewinnie: miałem „tylko” wymienić okna i odświeżyć werandę. No i zaczęła się reakcja łańcuchowa!

W ogrodzie bezczelne wiewiórki przychodzą po swoje orzechy, które podkładam im w dziupli starej jabłoni i cmokają na mnie gniewnie, kiedy tego nie zrobię; szczypiorku mam tyle, że mógłbym nim handlować; pies Maja (wyżeł puszczykowskim – jedyny istniejący egzemplarz) zaintrygowany przygotowaniami do procesji (dziś święto Boże Ciała), które przedefiluje przed moim domem.

I to by było na tyle.

Miłego wochenende. Heil!

Dziś tylko weekendowo – powodziowo…

sobota, 29 maja, 2010

Dziś tylko kilka zdjęć.

Jak widać Warta w Puszczykówku pomimo ostrzeżeń nie wygląda groźnie. Pamiętam z dzieciństwa wyższe jej stany. Dziś przechodzi fala kulminacyjna – nawet nieźle to wygląda. Mogłaby taka pozostać.

Może być „wesoło”…

czwartek, 27 maja, 2010

Wystarczył jeden słoneczny ciepły dzień, aby mój ogród eksplodował zielenią. Jest bujna, soczysta, tłusta niemal. To zrozumiałe – zrobiło się cieplej, słonecznie, a brzemienna wodą Warta podniosła pozom wód gruntowych jak rzadko, kiedy i rośliny mogą pić do woli.

No, właśnie – wody gruntowe. W latach sześćdziesiątych ubiegłe stulecia było w Puszczykowie kilka stawów. Mieszkały w nich kumkające żaby zapełniające stawy skrzekiem i kijankami, pijawki a nawet małe karasie i zaskrońce. Z biegiem czasu poziom wód gruntowych upadł a w ich miejscu wybudowano domy. Nie, nie podnoszono poziomu gruntu, nie wykonywano żadnych nasypów – domy pobudowano po prostu w miejscu stawów. Znam, co najmniej, trzy takie miejsca. Ich właściciele będą mieli się z pyszna, jeżeli poziom wód wróci do stanu z tamtych lat. Chyba, że planują hodowlę żab w piwnicy dla celów kulinarnych.

Jeszcze śmieszniej może być w pobliskim Luboniu. Tam nowoczesną biologiczno – chemiczną oczyszczalnię ścieków wybudowano na czymś w rodzaju… polderu! Były to tereny zalewane wodą corocznie! Otoczyli ją wprawdzie czymś w rodzaju wału, ale jak przyjdzie woda taka jak w ubiegłym wieku – szkoda gadać. Już w czasie budowy zachodziłem w głowę, co za idiota wpadł na TAKĄ lokalizację.