"Tylko" czy... "aż"? Przez ostatni rok
udzieliłam, za pośrednictwem Internetu, blisko dwóch tysięcy
porad ludziom ze wszystkich kontynentów, którzy żywią się
optymalnie. Jestem trochę zdziwiona. Większość z pytających zaznacza,
że czytało książki o Żywieniu Optymalnym, a część informuje, że odżywia
się w zalecany przez
nas sposób (?) już od kilku lat. I tu pada pytanie - zadziwiające, bo w 8 na 10
wypadków dotyczy tylko dwóch popełnianych nagminnie
błędów. Zadziwiające, bo w dostępnych materiałach ta sprawa jest
wyjaśniana wielokrotnie i to w najrozmaitszych, możliwych wersjach.
Cóż, wyjaśniam więc cierpliwie i, mam nadzieję - skutecznie, że
w Żywieniu Optymalnym należy uważać na:
1. Węglowodany, zwłaszcza te proste są naprawdę paskudne, ale mimo to
musimy dostarczyć organizmowi stosowną ich ilość: czyli 0,5g na każdy 1
kilogram wagi należnej ciała. Ciekawe, że ludzie zaczynający Żywienie
Optymalne często usuwają je całkowicie ze swojego jadłospisu i po
pewnym czasie pojawiają się u nich takie objawy jak: bóle lub
skurcze kończyn, senność, znużenie, a także kiepska wydolność fizyczna.
Kiedy nasz pacjent ma takie objawy, pytam go o przykładowy, dzienny
jadłospis i... sprawdza się (jak dotąd) zawsze - brak
węglowodanów. Wiem, że ten temat był już wielokrotnie
"wałkowany" na łamach, ale jak widać - nigdy dość.
Zwracam się z gorącą prośbą do wszystkich
czytelników - informujcie swoich krewnych i znajomych
zaczynających Żywienie Optymalne (oby ich było jak najwięcej), że
węglowodany są przyczyną większości chorób, ale tylko wtedy,
kiedy są stosowane w nadmiarze. A Żywienie Optymalne nie polega na
jedzeniu samego tylko tłuszczu, ale na zachowaniu proporcji B:T:W
(białko :tłuszcz :węglowodany) 1 : 2,5 -3,5 : 0,5. Ludzie naprawdę tego
często nie rozumieją.
Najlepszymi źródłami węglowodanów są : ziemniaki (np. puree z masłem i śmietaną),
niesłodkie warzywa (duszone z masłem i śmietaną), optymalne pieczywo,
ogórki i kapusta - kiszone, koncentrat pomidorowy (np. w jajecznicy),
orzechy (laskowe, włoskie, migdały).
2. Białko. Białko okazuje się problemem równie częstym, jak
węglowodany. Okazuje się, że mnóstwo osób chcących żywić
się optymalnie wcina samo mięcho - pod różnymi postaciami.
Oczywiście, mięso zwłaszcza tłuste, wieprzowe jest znakomitym, zdrowym
jedzeniem. Ale, jak się okazuje, jest silna tendencja do jedzenia
samego tylko mięsa i to, często zupełnie niejadalnego. Niedawno miałam
panią, która odżywiała się głównie polędwicą z... indyka
i schabem pieczonym. Przeczytała kilka książek o Żywieniu Optymalnym i
była święcie przekonana, że żywi się optymalnie! Śmieszne?
Wcale nie, bo takich osób jest sporo. A
nadmiar białka niepotrzebnie obciąża wątrobę - zmuszając ją do przerobu
go na zbędne węglowodany. Mało tego! Połowa tego białka musi zostać
wydalona z organizmu
- to śmieć, w którego pozbycie angażuje się (zupełnie niepotrzebnie) przewód
pokarmowy i cały organizm. Białka są budulcem i... czymś
w rodzaju magazynu... części zamiennych. Dorosły człowiek nie
potrzebuje ich wiele. Młody lub niedomagający - nieco więcej. Ale tylko
nieco.
Najlepszymi źródłami białka są: żółtka jajek, podroby
(wędliny podrobowe), tłuste sery i mięso wieprzowe. Na szczęście
tłuszczami zwierzęcymi nie musimy się przejmować. W Żywieniu Optymalnym
przedawkować ich nie sposób. A więc - śmiało! Do syta!
I to są te dwa, elementarne błędy popełniane w Żywieniu Optymalnym przez ludzi na całym świecie. Cóż widać ludzie na naszej planecie, są widać bardziej podobni niż się można było spodziewać.
Ewa Waszak