To, że w ostatnich dniach, tow. Oleksy okazał się kłamcą
lustracyjnym nikogo specjalnie nie zdziwiło – czegóż w końcu spodziewać się po
czerwonym aparatczyku? I do tego prominencie SLD; przypominam, że ten skrót
gawiedź, poniekąd słusznie, interpretuje: Sowietom Lizaliśmy D.... To taka
prawidłowość – jak lewak to wiadomo, albo kapuś, albo komunistyczny
funkcjonariusz. I nic tu nie pomogą przebieranki za „demokratę”, albo
„Europejczyka”.
Natomiast to, że Małgorzata
Niezabitowska może okazać się agentem SB o ksywie „Nowak” zadziwiło niejednego.
Ale nie mnie. Przypominam, że agentka „Nowak” otrzymała funkcję rzecznika
prasowego rządu po ustaleniach tzw. Okrągłego Stołu. A któż decydował, komu
przypadnie w udziale zaszczyt dopuszczenia do blatu tego owalnego mebla, a później
do koryta? Pamiętacie? Jeżeli nie to przypominam – decydował o tym tow. Czesław
Kiszczak – facet od mokrej roboty w reżimie innego, czerwonego zamordysty gen.
Jaruzelskiego. Czy myślicie, że dopuściliby oni do władzy autentyczną Opozycję?
W żadnym wypadku! Przecież to byłby ich koniec, a o typach w rodzaju Millera,
Kwaśniewskiego, Oleksego i innych zapewne nigdy byśmy nie usłyszeli. Ale fajnie
by było! Niestety, fajnie nie jest, ponieważ ekipa usadowiona przy władzy przez
tow. Kiszczaka sprawuje nieprzerwanie rządy od okresu tzw. „transformacji
ustrojowej”. Jak funkcjonuje, ten po PZPR’owsko – UB’ecki, układ widać było
najwyraźniej w czasie, kiedy zaczęto wprowadzać w życie tzw. Uchwałę Lustracyjną,
którą mistrzowskim zagraniem, przepchnęła w Sejmie Unia Polityki Realnej. O
dziwo, nieudaczny ówczesny minister Macierewicz, zabrał się energicznie za jej
realizację. To był szok! Na tzw.: „Liście Macierewicza” znalazły się, niemal
wszystkie, opozycyjne postacie dopuszczone do Okrągłego Stołu, a w konsekwencji
do władzy. Same UB’eki! Nie ma się, co dziwić, że pierwszy „niekomunistyczny”
premier Tadeusz Mazowiecki, już w pierwszym swoim wystąpieniu, schował to całe
tałatajstwo za niesławną „grubą kreską”. Czy pamiętacie, kto najbardziej
skowyczał z przerażenia, kiedy pojawiła się w Polsce nadzieja na uczciwą
lustrację? Przypominam tylko niektórych: Michnik, Kuroń, Wałęsa, Geremek, a więc
ludzie ówczesnego obozu władzy - ludzie „Solidarności”. Pamiętacie sposób odwoływania
(w nocy!) Rządu premiera Olszewskiego, aby jeno licznie zgromadzonym na
Wiejskiej kapusiom włos z głowy nie spadł? Sam Wałęsa zaangażował się w to
osobiście, wpychając na urząd Premiera RP imć Waldusia Pawlaka – postać,
raczej, humorystyczną. Dlatego nie dziwmy się kłopotom agentki „Nowak” – to
tylko czubek góry lodowej. W ten sposób umoczeni są niemal wszyscy
komunistyczni i niekomunistyczni działacze wyższego szczebla, większości
polskich Partii. Również Ci, którzy po tegorocznych wyborach, dorwą się do koryta.
A mnie się marzy taka lustracja i dekomunizacja, jaką zrobił pan premier Vaclav Klaus w Czechach. Wiedział chłop jak się do tego zabrać! Zaczął od wywalenia na bruk wszystkich dziennikarzy – konfidentów – potem poszło już gładko. U nas nikt, jakoś, na to nie wpadł i nieśmiałe próby oczyszczenia polskiej sceny politycznej z rozmaitych mętów, od razu są zaszczekiwane przez służalczych reżimowi dziennikarzy mediów wszelakich, że niby to „polowanie na czarownice”, „szerzenie nienawiści” albo, że lustracji i dekomunizacji „nie da” się już przeprowadzić. To, rzecz jasna, nieprawda. Można i należy to zrobić – w przeciwnym razie ten kraj dalej będzie wyglądał tak jak wygląda. Czy ktoś się odważy poderżnąć gardło wszechobecnym oligarchom każdej maści? Nie wiem - zobaczymy. Mam nadzieję, że tego doczekam.
Mariusz Waszak